Monika Beyer: Mamy obowiązek odzyskać suwerenną, wolną Polskę, to nasza Ojczyzna, nasza Matka!


fot: MB

fot: MB

„Gwałtu rety co się stało?” – chciałoby się zawołać.

Oto, kilka dni temu, wieczorem 20 listopada, po tłumnej lecz pokojowej manifestacji przeciwko fałszerstwom wyborczym i skandalicznej nieudolności PKW na usługach władzy, do siedziby Komisji weszła spokojnie, a nie wtargnęła (!), niewielka grupa osób. Przedstawiciele nominalnych gospodarzy czyli leśnych dziadków zaprosili kilkoro spośród gości na rozmowy w osobnym pomieszczeniu, bez udziału mediów. Jeśli mamy rozmawiać, to wszyscy, odrzekli goście PKW, po czym zasiedli w jednej z sal i rozpoczęli zaimprowizowaną konferencję. I tyle!

fot: HD

fot: HD

Po pewnym czasie okazało się jednak, że są niemile widziani przez gospodarzy gmachu PKW należącego do Kancelarii Prezydenta. Nie jest dotąd jasne, z czyjej inicjatywy i po czyich, i jak wyraźnie słyszalnych wezwaniach (obecnie stanowi to przedmiot niezwykle szczegółowych dociekań na sali sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście, X Wydział Karny) goście najpierw proszeni, a potem już nieproszeni – zostali wyprowadzeni przez policję, a niektórzy wręcz wyniesieni. Z dziennikarzami włącznie.

Co też takiego uczyniło tych dwunastu ludzi, słusznie gniewnych, lecz spokojnych i kulturalnych? Czym zasłużyli sobie na rajdy po mieście w więźniarkach, noce w komisariatach, popychanie, upokarzanie, rewizje osobiste, kajdanki, brak kontaktu z bliskimi? Czym zasłużyli na wdrożenie przeciw większości z nich postępowania karnego w trybie przyspieszonym?

W Internecie na stronie e-prawnik.pl czytamy, że w trybie przyspieszonym rozpatruje się takie przestępstwa jak: kradzieże, drobne rozboje, niszczenie rzeczy, jazda pod wpływem alkoholu, zabór pojazdu.

Czy w którymś krześle wyłamano nogi? Ukradziono kwiatek w doniczce, rozbito może okno? Naruszono czyjąś nietykalność cielesną? A może kogoś obrażono? Może ktoś był „pod wpływem”?
Nic podobnego.

Otóż – podobno – naruszono „mir domowy”. Jaki „mir”? I jaki domowy? Toż leśnym dziadkom nikt nie przeszkadzał w ich procederze podliczania głosów za te kilkanaście tysięcy miesięcznie, którą to pracę wykonywali, jak wiemy, z należytą starannością (po owocach ich poznacie).

Na jakim więc polu grupka tych kilkunastu gości, niby to zaproszonych, ale z którymi ostatecznie gospodarze nie chcieli rozmawiać, popełniła wykroczenie, a nawet przestępstwo?

Gdzie więc jest corpus delicti, czyli dowód rzeczowy świadczący o przestępstwie, ślad lub przedmiot stanowiący podstawę do przedstawienia wniosków dotyczących popełnionego czynu i sprawcy?

Odpowiedź jest prosta: on nie istnieje.

Kancelaria prezydencka oraz policja powinny przeprosić obywateli tej pozostałej jeszcze resztki polskiego państwa, za doznane krzywdy i za posadzenie ich na ławie oskarżonych, a sąd winien natychmiast umorzyć wszystkie sprawy z braku dowodów. Tak by było w państwie prawa. Żyjemy jednak w państwie bezprawia, obłudy, fałszerstw, kłamstw, deprawacji obywateli, promowania dewiacji, walki z tradycją i Kościołem, wyprzedaży dóbr narodowych, w państwie czerwonej lub może i zielonej demokracji. Demokracji przymiotnikowej, czyli nieprawdziwej.

Kto zaprotestuje w obronie tego mizernego, ale jednak jeszcze państwa, ten może gorzko tego pożałować. Przekaz jest aż nadto wyraźny. Podobnie jak realizowany konsekwentnie scenariusz. Polski po prostu ma nie być. Ci, co z nas drwią w żywe oczy, co nas prowokują, obrażają i kompromitują, codziennie tego dowodzą. Ku aprobacie swoich wewnętrznych i zewnętrznych mocodawców.

Gorzka to prawda, ale – tylko ona może nas wyzwolić. Mamy obowiązek odzyskać suwerenną, wolną Polskę, to nasza Ojczyzna, nasza Matka!– Z różańcem w ręku i sercu – Pani Fatimska czeka!

Monika Beyer

Poniższe zdjęcia, autorstwa Moniki Beyer, pochodzą z pierwszego procesu sądowego przeciwko Hani Dobrowolskiej i Grzegorzowi Braunowi w dniu 25 listopada.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

za: solidarni2010.pl – CORPUS DELICTI


 

zobacz też: