O co gra episkopat?

Ks. Isakowicz-Zaleski zwrócił uwagę na wymowne znaki. Wezwanie do pojednania Polaków i Rosjan wydano na Zamku Królewskim w Warszawie, a nie w świątyni. Nie odmówiono „Ojcze nasz” z prośbą o odpuszczenie win. Nawet nie uczyniono znaku krzyża. Był to więc akt polityczny, a nie religijny. Episkopat nie chce mieszać Boga do tej imprezy w przekazie medialnym. Agent KGB obsadzony w roli patriarchy Rosji przez pułkownika KGB obsadzonego w roli prezydenta – dla episkopatu Polski nie może być wyrazicielem wielkiej tradycji duchowej prawosławia. Jest posłem państwa KGB, z którym trzeba się układać, skoro innego nie ma. Szczere pojednanie wymagałoby najpierw debaty historycznej między Kościołem i Cerkwią. Wyznania i uznania swoich win. Postów, pielgrzymek, zbiorowego odmawiania różańca w intencji pogodzenia. Czyli masowej akcji duszpasterskiej obliczonej na lata – a nie hop, siup, podpisujemy papier. Kto wybacza bez wyznania win i skruchy grzesznika, ten utwierdza w grzechu. Tako rzecze Kościół przy innych okazjach. O co gra episkopat? O lepsze miejsce w „bliskiej zagranicy” Smoleńskiem przybliżonej?

 

Krzysztof Kłopotowski

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

10 comments on “O co gra episkopat?

  1. cenię te cytaty. są wspaniałe. ale czy zostały wypełnione? czy ocaliły Polskę? czy obroniły człowieka w swoim ludzkim żywiole od niego samego? czcimy Marszałka. ale czy on teraz czci we wszystkim swoje własne życie? nie mogę nie zadać tych pytań. zwłaszcza po przeczytaniu Dzienniczka Faustyny, z dnia śmierci Marszałka.

    • A już myślałam, że jest Pan bez skazy. Tymczasem pęknięcia:

      – wybaczyć (postępowanie) oprawcom – pozbawić czci (życie) Marszałka
      A czytał Pan jak Marszałek umierał? – Przesuwały się przed Jego oczami postacie chłopców -żołnierzy, których wysłał na śmierć. Sumienie – jak Pan widzi – to wybór miedzy miłością a obowiązkiem. I wie się – że ręce nie zostaną czyste. Wiedział to Eliasz. Myślę, że wie o tym Bóg i gardzi tymi, co czyściutkimi rączkami ( do pocałowania) nie dotykają swego sumienia.

      – czy to co zrobił Marszałek – nie było zmarnowane przy udziale tzw. kościoła ( tzn celebrytów kościoła). Kościoła było wtedy dużo i może twierdzili, jak dzisiaj ” Kościół twoim domem” ( No jak, bez wiedzy domowników zaprasza się gości?) Jako córa Kościoła ( jeszcze mnie nie ekskomunikowali) wyznaję: Polska jest moim domem. I w tym układzie mamy co najmniej inne interesy, jeżeli nie pryncypia.

      – za mało Boga w sercu – tak uważam – za dużo na ustach kościoła. I wierzę w to mocno, że w sercu Marszałka był Bóg – choć z kościołem bywało Mu na bakier.
      „Tworzenie – twierdził – jest rodzajem natchnienia duszy ludzkiej.” I myśle, że Faustyna jest tego przykładem – analfabetka pisze poemat duszy. Marszałek pisał rzecz równie ( po ludzku) nieosiągalną – powołanie do bytu narodu i państwa.
      I z jednym poematem i z drugim poczynamy sobie frywolnie.
      Gdyby tak nie było – pisalibyśmy już swój Poemat Życia Duszy – tymczasem stoimy na mieliźnie – wiatr nie dmie w żagle. Upływa martwy czas.

      • To nie tak. Nie ma konfliktu między prawdziwym obowiązkiem a prawym sumieniem, choć jest między uczuciami i ludzkimi myślami a wyobrażeniami o tym co słuszne lub nie. Nie zawsze konkret jest jasny i wyraźny. Ja Marszałka nie cukierkuję – ktoś może nazywać to pozbawianiem czci. Ale to po prostu nie jest prawda.

        Eliasza nie trzeba tu mieszać. To zupełnie inny poziom jednak. Eliasz słuchał Boga, nawet gdy nie rozumiał jego rozkazów. Szedł w świat według jego nakazu i starał się zrozumieć Wolę. Wiedział, że Prawda i Moc zawsze mają rację (że tak jest Eliasz poznał wewnętrznie i świat nie mógł mu tego odebrać a Eliasz nie mógł temu poznaniu zaprzeczyć); a Racja ta narzuca ścieżki, które są ponad ludzkimi ścieżkami. Możemy je albo przyjąć, albo odrzucić. Wybrać Rację albo nasze racje. Tym się różni Droga od dróg i dróżek. Można wybierać w życiu dróżki, i rzeczywiście często to robimy, ale nie można się oszukiwać, tak samo jak nie wolno robić Eliasza z Marszałka.

        Polska jest domem każdego, który chce w nim mieszkać i dla niego chce pracować według swojego uczciwego rozumienia. Dla mnie bycie w tym domu pokrywa się z byciem w Kościele. Rozumiem, że są inne rewiry polskości i o tyle o ile są uczciwe szanuję je wszystkie. Nie potrafię też osądzać każdego szczegółu – tych, których oburza przesłanie o pojednaniu też nie potrafię i nie chcę osądzać – rozumiem ich emocje i uczucia bo odczuwam podobnie; po namyśle sądzę jednak inaczej. Wielu jednak wydaje się, że mogą wszystko łatwo osądzić. Moim zdaniem to złudzenie. Nie mogą. O prawie do osądu nie wspominam.

        Pisze pani: „Za mało Boga w sercu – za dużo na ustach Kościoła”. Z tym mogę się zgodzić. Zawsze łatwiej jest przeczytać przepis na budyń niż go zrozumieć, a potem jeszcze ugotować. Przepraszam za kolokwialne porównanie. Otóż wielu pisze swój Poemat Życia Duszy, tak samo jak wielu stoi na mieliźnie – niewidzialny zmysłami Wiatr dmie zawsze, tylko niektórzy nie podnoszą żagli gdyż nie chcą w Niego naprawdę uwierzyć i tworzą martwe uczynki i martwy czas. „Błogosławieni, ktorzy nie widzieli a uwierzyli” – oni zapomnieli o mieliznach, płyną od zawsze i zawsze starają się mieć podniesione żagle, dzień za dniem, jeden po drugim odchodzą w przyszłość; zawsze jako zwycięzcy.

        • Pasuję – jest czystość Pana rozumowania i uczciwość przekonań. Dziękuję za budyń także – choć nie przepadam. Będę znowu aktywna – gdy sumienie zmusi mnie, by się z Panem nie zgodzić. Jedno jest pewne – i to raduje – trzeba rozmawiać.
          Dziekuję najbardziej za przygodę spotkania – jakże dla mnie owocną.

          PS – Nie pasowałam Marszałka na Eliasza ( miałam na myśli, że też musiał zabijać- obyśmy takiej próby nie doświadczali).

  2. A gdyby tak przebaczyć Złemu jego wszystkie „figle” – to czy jego to „razi”?
    Czy Zły okazuje jakąś „dobrą wolę”, do której można się odnieść w przesłaniu pojednania?
    Pan zakłada, że nie ma armii Szatana, że nie ma Złego w kościele takim, czy innym.
    Na temat Szatana w Rosji i prawosławiu napisano tomy, ba nawet są muzea diabła i muzea narzędzi tortur. Oni sie na tym znają i Złego nie lekceważą. W naszej kulturze – diabła bagatelizujemy: a to Twardowski, go przechytrzył, a to w baśniach chłop diabłu na nosie zagrał. „Biesy” – to studium nihilizmu sług Szatana i Dostojewski rysując sylwetkę Stawrogina, tak „sympatyczną” na pozór ( nie ohydną) – tym silniej daje wyraz GROZY panoszenia się takich ludzi ( doprawdy Szatan umie grać wszystkie role – a najlepiej wychodzi mu buska chrześcijanina).
    Pana argumentacja jest nieskazitelna – prawa. Tylko przymyka oczy na obiektywnie istniejące Zło – a z tym się nie pertraktuje tylko mówi „Idź precz Szatanie – nie będziesz kusił Pana Boga ” i jego wyznawców.
    A tak między nami – z kim chcemy budować cywilizację życia? Ze specjalistami od cywilizacji śmierci? Kto daje rękojmię pojednania z tamtej strony? Anioł Zwiastowania? Czy gracz ułomności i namiętności ludzkich cynicznie wykorzystujący te słabości? ( dla zysku)
    Czy nie przychodzi Panu do głowy strach: kiedy sie sprzymierzają należy sie spodziewać zaproszeń na Łubiankę ( anielskich zaproszeń).
    BESTIA- nie przemilczajmy Apokalipsy ( wierzmy Słowu – do końca i ryzykujmy naszą świętość osobistych przeświadczeń i postaw – za tę oczywistość wiary, że żadne słowo z Pisma pominięte być nie może.) Mogłabym cytować – ile ostrzeżeń jest w Pismie przed złem, jak postępować ze złem należy – ale Pan, jak sądzę, doskonale te frazy zna. Na jakiej podstawie Pan twierdzi, że ze złem należy postępować z dobrocią, łagodnością. I że zło się zawstydzi?

    • To Duch Boga każe przebaczać „siedemdziesiąt siedem razy”. Zło oczywiście istnieje i jest takie jak pani opisała powyżej. Nie lekceważę go, wprost przeciwnie! Pismo wzywa do „nieskazitelności i do przebiegłości” w walce ze złem. Przebaczenie winowajcy i oddanie sprawiedliwości Bogu to akt królewski – to nieskazitelność, sprawiedliwy osąd i wypowiedzenie prawdy w obronie pokrzywdzonego – to konieczna przebiegłość prawych. Jedno nie wyklucza drugiego. Wszak można wojować i napadać wroga z przebaczeniem i słodyczą w sercu, i nawet z miłością do niego – jak Bóg da.

      Sprawy z samym Złym są jeszcze poważniejsze niż z jego ziemskimi sługami. Wszak on stawia przed nami nikczemników po to właśnie, aby doprowadzić nas do nienawiści i ducha zemsty, czyli niego samego! Proszę to przemyśleć. Zostawiam temat św. Michałowi Archaniołowi. Na sługi zła w świecie należy reagować przebiegłym czynem, ale jednocześnie wewnętrzną nieskazitelnością, która wyrzucając pokusę nienawiści zwycięża świat miłością. To jest właśnie prawdziwe zwycięstwo, z które może ożywić serca przynajmniej niektórych.

      To są sprawy pojednania i przebaczenia sensu stricte. Czym innym jest światowa gra, która się wokół nich toczy.

      • Myślę, że nie o nienawiść toczy się pojedynek ze złem.I nie o zemstę Gra idzie o szczęście. On obiecuje szczęście. FAUST – nie mogę powiedzieć, żeby Mefistofeles się nie wywiązał. A jakże – Faust został młody, piękny, MĄDRY, bogaty, długowieczny – świat był u jego stóp. ( A czy nie tak jest z hierarchami?) Jeżeli do szczęścia potrzebny jest komfort psychiczny – to wolno ci wszystko, nawet przebaczać w imieniu innych ( sponiewieranych). Jednego tylko Faust uczynić nie może: dać sponiewieranym szczęście, oddać ludziom ich ludzką godność i prawo do miłości. Tego mu zrobić nie wolno. Ma patrzeć jak giną – na jego oczach.
        I choć Faust chce pojednać się z ludźmi – nie jest to możliwe. Zobaczy destrukcję, rozpad, szaleństwo.
        Analogie nasuwają się same – jest się po stornie ludzi przeciw złu, albo sekunduje się panoszeniu zła. Ludzka strona Fausta – jego solidarność daje mu pewną szansę. Sponiewierani tej szansy nie dostali.

  3. „Szczere pojednanie wymagałoby najpierw debaty historycznej między Kościołem i Cerkwią”. To nie jest prawda panie Krzysztofie.
    Oczywiście należy odróżnić wymiar polityczny wydarzenia od jego wymiaru duchowego i słusznie (w pewnym stopniu) krytykując całą oprawę i kontekst ludzki aktu, nie wolno niszczyć wewnętrznego dobra, które ten akt w zalążku niesie. Wszak zawsze kiedyś jest pierwszy krok i często bywa on bardzo nieznaczny i nieporadny. Bez względu na ohydne próby manipulacji i wykorzystania całego wydarzenia do bieżącego marketingu politycznego, czy choćby do długotrwałych interesów, w przesłaniu dokonało się jednak dobro. To początek, który nie wyklucza dalszego procesu. Gdyby jakiekolwiek pojednanie zależało od debat (które zresztą jakoś się dokonują od lat) to nigdy żadne serce nie mogłoby doznać ulgi przebaczając drugiemu człowiekowi, który wyrządził nam krzywdę. W istocie tymi, którzy najgłośniej krzyczą przeciw pojednaniu są ci, którzy nie chcą słyszeć o tym, że mają cokolwiek, komukolwiek przebaczyć.
    Pojednanie jest w swej istocie aktem obustronnego przebaczenia sobie win, aktem otwartym na drugiego i ten drugi może w tym akcie nie wziąć udziału stając się przez to jeszcze bardziej winnym i godnym politowania. Istnieje więc pojednanie niespełnione, wtedy gdy jedna ze stron przebacza drugiemu, bez względu na to czy ten żałuje czy nie, czy uznaje swoją winę czy jej nie uznaje, ale druga strona nie chce uczynić tego samego. Takie bezwarunkowe przebaczenie bliźniemu jest w gruncie rzeczy warunkiem otrzymania od Boga przebaczenia za nasze osobiste grzechy; wszak przed Nim wszyscy jesteśmy dłużnikami.

    „W modlitwie chrześcijańskiej posuwamy się aż do przebaczenia nieprzyjaciołom. Przemienia ona ucznia, upodabniając go do jego Nauczyciela. Przebaczenie jest szczytem modlitwy chrześcijańskie; daru modlitwy nie przyjmie inne serce jak tylko to, które jest zgodne z Boskim współczuciem. Przebaczenie świadczy również o tym, że w naszym świecie miłość jest silniejsza niż grzech. Dawni i współcześni męczennicy dają to świadectwo o Jezusie. Przebaczenie jest podstawowym warunkiem pojednania dzieci Bożych z ich Ojcem i wszystkich ludzi między sobą” (KKK 2844)

    Warto w tym kontekście przypomnieć sobie kamienowanie św. Szczepana, pierwszego męczennika, który tuż przed śmiercią modlił się za oprawców i dokonał ze swojej strony przebaczenia czyli pojednał się z nimi; choć oni pijani nienawiścią nie mogli tego docenić ani nawet przeczuć dokonując mordu sprawiedliwego. (Dz 7, 59-60)

    Albo to „Kto wybacza bez wyznania win i skruchy grzesznika, ten utwierdza w grzechu.”
    Wprost przeciwnie. Nie potwierdza tego doświadczenie. Często małoduszność i niechęć do osobistego rachunku sumienia przed Bogiem i bliźnim każe ludziom tak sądzić.
    Wewnętrzne przebaczenie jest ze swej istoty czymś Boskim i wielkodusznym, czymś co natychmiast przemienia przebaczającego pozwalając mu doznać ulgi i wyzwolenia oraz tym co najczęściej w takim czy innym stopniu otwiera serce bliźniego i wprowadza w niego coś, co jest z Boga; a to zmienia świat na lepsze. Inna sprawa, że są ludzie, którzy choć winni, w swej zatwardziałości jednak nie przyjmują przebaczenia, gdyż nasze przebaczenie ich oskarża. Cóż mamy uczynić. Czy mamy być niewolnikami własnych uraz?

    Raźmy zatem naszych ukochanych prześladowców naszym przebaczeniem i zwyciężajmy przez to ich obecną złość. To jest sens i droga podpisanego przesłania, które jak wszystkie podobne inicjatywy odnosi się dobrej woli. Co robią z tym politycy czy nawet niektórzy hierarchowie to inna sprawa. My uwalniamy nasze serca przebaczając naszym winowajcom i dzięki temu stajemy się zwycięzcami. Nie znosi to konieczności bycia ostrożnym, aby nasze przebaczenie nie zostało wzięte za akt naiwności i nie było wykorzystane przez szakali i hieny, gardzące wszelkim dobrem, wszelkim przebaczeniem i wszelką jednością.

    • Trzeba wybierać. Zawsze trzeba wybierać czy chce się być tylko z samym sobą czy też z Bogiem. Ja nie bronię czystości intencji wszystkich aktorów spektaklu. Nie znam ich. Zewnętrznie, jedni robią z nikczemności to, co inni robią dla Boga. Nie znamy prawdy. Tylko Bóg ją zna. Dlatego nie osądzajmy. „Zostawcie tych ludzi”

      • Trzeba decydować. Jak żołnierz -dowódca. Bez wahania.
        „Oportunizm polski… z przyjemnością porzucał burzliwe wody, spiesząc zawinąć do spokojnego portu z napisem „patriotyzm lojalny”.”
        ” Rozsądek pożarł energię i wole Polaków. Bogiem ich stało się umiarkowanie.”
        „By jarzmo niewoli nie wpiło się nam w barki, by nie upodliło naszego ducha cierpliwym znoszeniem zniewag i poniewierki, musimy zawsze stać na straży swej godności”
        ” Pokora i uległość – tylko do wzmocnienia i utrwalenia niewoli prowadzi”
        „… prócz prawa i honoru nic nie znajduję. Prawo i honor, honor i prawo – cement to może wystarczający.”
        ” Jest żywioł nie boski, lecz ludzki i może dlatego człowiek tak mało go szanuje. Żywiołem tym jest praca, praca ludzkich mózgów, praca ludzkich serc i praca ludzkich mięśni. (…) Co nazywamy kulturą? – to, co przetworem tego ludzkiego żywiołu, człowieczej pracy.”
        ” Znajdą się historycy, którzy stwierdzą, że Piłsudski to był pseudonim Sikorskiego”

        Teraz znaleźli się nawet tacy co głoszą, że Radek Sikorski to pseudonim Piłsudskiego – i on nas w dzieje prowadzi.

        PS. Cytaty z rozkazów i przemówień Józefa Piłsudskiego