O pogaństwie kokieteryjnym

 

Zakaz urządzania igrzysk olimpijskich wydany w roku 394 to jeden z tych momentów, które wyznaczają koniec świata antycznego i początek średniowiecza. Jeśli posłużymy się przy opisaniu tego momentu językiem współczesnym, do którego nas przyzwyczajono, językiem ukształtowanym w dobie nowoczesnej, powiemy, że moment ten oznacza koniec epoki światła i początek ciemności. Oto zakazuje się gier sportowych, zamyka się akademię platońską i wygasza wieczny ogień w świątyni Westy. Nie jednego dnia rzecz jasna, ale na przestrzeni lat. Koniec świata! Prawdziwy!

 

To są ważne daty dla ludzi, którzy posługują się pojęciami wymyślonymi na współczesnych uniwersytetach. Daty wręcz podstawowe. Skończył się antyk i zaczęło średniowiecze. No i rządy tego przebrzydłego Kościoła, który nienawidzi ciała. Po upływie 1500 lat wszystko jednak powróciło na dawne tory, baron de Cubertin wskrzesił ruch olimpijski i można było znów trenować sporty prawie tak samo jak w starożytnej Grecji, która każdemu myślącemu człowiekowi kojarzy się ze światłem umysłu, z wiedzą, z mądrością i tymże sportem, któremu Grecy oddawali się z zapałem, w chwilach kiedy akurat nie filozofowali spacerując po gajach oliwnych lub nie siedzieli w teatrze. A z filozofów najfajniejszy był ten, no…o już wiem! Sokrates był najfajniejszy! Co się z nim kurcze stało? A właśnie, napił się czegoś i umarł. Nieszczęście, cholera, a mógł nie pić. Widocznie jednak musiał, nie ma ludzi doskonałych. Coś mu tam zarzucano, tylko co? Żeby sobie dobrze przypomnieć….? Chyba psucie młodzieży. No, żesz…Co oni, ci Grecy tu sport, tu filozofia, światło umysłu, a tu psucie młodzieży? A czym on ją psuł, tą młodzież? Gadaniem. No, nie, to już szczyt. I komu to przeszkadzało, takie gadanie? No właśnie, zastanówmy się chwilę komu mogło przeszkadzać gadanie Sokratesa i kto był zainteresowany jego śmiercią? Grecja jak pamiętamy to miasta rządzone przez oligarchie.

Czyli mówiąc po naszemu przez mafie. One się wzajemnie zwalczają, ale po cichu współpracują na różnych polach. Nie mamy na do żadnych kwitów, bo sprawy to odległe, ale Sokrates jednak został skazany, a przecież nie robił nic złego. Mówią, że kpił z bogów, ale ja myślę, że chodziło o coś innego. Gdyby kpił z bogów kazaliby mu wyjechać, jak temu drugiemu, ale on pewnie zrobił coś gorszego. Pewnie powiedział coś pozornie nieznaczącego, coś bez związku z bieżącymi sprawami, ale za to coś takiego co podważyło władzę ateńskich mafiozów. No i go załatwili.

Mamy więc tę całą Grecję, a w niej władzę miast. Jest to w istocie władza tajna, która ma kilka ważnych narzędzi służących do ukrywania tejże istoty. Jednym z nich jest tak zwana demokracja, czyli rządy obywateli. Nie ma żadnej demokracji i rozumieją to wszyscy, nawet Persowie. Nie kuma tej prostej prawdy tylko taki cwaniak jak Sokrates i gada te swoje dyrdymały, które są coraz bardziej irytujące. No to po nim i nie ma od tego odwołania. Prócz demokracji ateńscy mafiozi mają jeszcze do dyspozycji sport, który jest misterium parareligijnym i służy wychowaniu. To jest sport bardzo ściśle związany z demokracją, bo w zawodach może wziąć udział każdy, ale wygrywają w nich ci co zawsze.

Tym się właśnie różni ten sport od sportu uprawianego w Sparcie, gdzie wszystko leci w czasie rzeczywistym i jak kogoś przy ćwiczeniach fizycznych zabiją to ten ktoś po prostu nie żyje. Jak mu utną rękę to nie ma ręki. Przez to właśnie mieszkańcy Sparty są nieco ostrożniejsi jeśli chodzi o ekspansję i pilnują się raczej własnego podwórka. Czynią to z dużą skutecznością, co trzeba im uczciwie oddać. Za miedzę jednak nie wychodzą zbyt często, bo wiedzą jakie są koszta. Co innego Ateńczycy. Nie dość, że mają strukturę tajną, flotę, która może sterroryzować każdego, nie dość, że śpią na pieniądzach to jeszcze decydują o tym kto jest fajny, a kto nie. I do tego właśnie także potrzebny im jest sport oraz teatr. Fajni są ci, co wygrywają w igrzyskach i często chodzą do teatru. Zupełnie jak dziś. I tylko czasem jakiś świr, próbuje się przeciwstawiać, no ale od czego jest cykuta.

Zakaz organizowania igrzysk i wygaszenie ognia w świątyni Westy oznacza koniec antycznego świata, czyli koniec władzy stowarzyszeń tajnych opartych na tajnych rytuałach i finansowanych z nieznanych źródeł. Oznacza to początek władzy Kościoła opartego o jawny i znany wszystkim rytuał, o dostępną każdemu historię i o obietnicę.
Kościoła finansowanego przez nadania i grosz bogatych obywateli zajmujących się produkcją żywności w swoich majątkach, oraz przez datki innych obywateli zajmujących się jakąś inną działalnością nie tak lukratywną, ale pozwalającą żyć na niezłej stopie. Ta zamiana jest szalenie ważna, ale nie dokonuje się ona raz na zawsze i ostatecznie, bo przecież stowarzyszenia tajne istnieją i przędą swoją nić nadal. Zmieniają się przez wieki, tak jak przez wieki zmienia się Kościół. O co chodziło z tym sportem? Dlaczego go zakazano? Otóż dlatego, że była to impreza parareligijna, a jak mówi dekalog – nie będziesz miał cudzych bogów przede mną. Zakazano tego, bo było miejsce i okazja do prezentacji ludzi i idei Kościołowi wrogich, a w najlepszym razie niechętnych. Istnienie igrzysk oznaczało także istnienie zaplecza igrzysk. Przecież antyczne olimpiady nie były organizowane ot, tak, przez grupkę zapaleńców. To był wierzchołek piramidy. Tajnej piramidy. Igrzyska istniały obok cyrku, który był rozrywką dla ciemnych mas. To także był sport, ale trochę inny.

Sport w średniowieczu oczywiście istniał, bo ludzie nigdy nie rezygnują z aktywności fizycznej, różnił się tylko zasadniczo od sporty antycznego. Był mniej obciążony znaczeniami mistycznymi, a stał się bardziej praktyczny i bardziej związany z codziennością. W szczytowym rozkwicie epoki rycerskiej miał zaś wymiar niemal pornograficzny. Turnieje, damy, rycerze, emocje, ryzyko śmierci, i to co się działo po turniejach niewiele miało wspólnego z życiem pobożnym i skromnym. To była zabawa na całego, ze wszystkimi szykanami. Zabawa, która przygotowywała ludzi do wojny. Tyle, że nie miała w sobie nic z ducha igrzysk antycznych, czyli nie wiązała ze sobą ludzi na dobre i na złe, nie stawała się początkiem układów władzy, jak sport starożytny czy igrzyska w kampusach amerykańskich, gdzie tworzą się więzi owocujące później trwałymi politycznymi układami.

Sport był ważny dla władców. Nie każdy jednak sport. Królowie Anglii popierali łucznictwo, właśnie po to, by wyeliminować tych facetów na koniach co się wyszkolili w czasie turniejów rycerskich. W Anglii właściwie każdy władca popierał sport, purytanie go nie lubili, ale ich wsadzono na statek i wysłano do Ameryki. Sport czynił z Anglików kastę. I to było ważne dla państwa. I niby wszyscy to widzieli i rozumieli, ale dopiero Cubertin postanowił zaszczepić tego ducha więzi i rywalizacji na kontynent. Tak piszą na stronie PKOL. Nie chce mi się w to wierzyć, bo przecież cały czas istniał cyrk, we Francji także. Aktywność fizyczna nie zanikła, ludzie trenowali zapasy, rzucali podkowami, grali w kule i jeździli konno. Pływali i ścigali się na różne dystansy. Trzeba było to wszystko tylko ogarnąć i jakoś sprofilować. No i wymyślono tę całą ideę olimpijską. Trochę chyba ze strachu, przez sportem i strukturą więzi międzyludzkich oraz wychowaniem anglosaskim. Nie pamiętam czy Brytyjczycy i Amerykanie brali udział w pierwszych olimpiadach, ale ktoś to pewnie wie i doda do tego tekstu.

Idea olimpijska to idea fair play. Podobne dyrdymały opowiadają Brytyjczycy o swoim sporcie, ale przecież mamy doping, mamy oszustwa i różne przekręty i trudno doprawdy uwierzyć, że nie było tego wcześniej, w takich Atenach, gdzie rządziła mafia przykryta demokracją. Trudno uwierzyć, że nie było tego w imperialnej Anglii i na amerykańskich uniwersytetach. Było, na pewno było. Bo w całej tej idei chodzi o to samo, o co chodziło już za Sokratesa – trzeba zachować pozory uczciwości, a wygrać mają ci co zawsze. Na stronie WP jest ranking medalowy wszech czasów. I wiecie kto jest na pierwszym miejscu? USA oczywiście, na drugim Rosja, ZSRR, WNP, a na trzecim Niemcy.

Brytyjczycy o dziwo, dopiero na czwartym, a Francuzów nie widać. Nie powiodło im się. Być może duch nowożytnego sportu zaszczepiony przez Cubertina na ziemię francuską nie przyjął się, być może oni się nie nadają do tego by tworzyć takie struktury jakie istniały w angielskich i amerykańskich kampusach. Być może powinni powrócić do rycerskich turniejów, bo z tym im jest bardziej do twarzy. Sam nie wiem.

Tekst ten jest pewną propozycją i ja się przy nim nie upieram, ale może dostarczy wam trochę rozrywki i do czegoś zainspiruje.

Ja oczywiście co zapraszam wszystkich na stronę http://www.coryllus.pl I zachęcam do kupowania książek. Moich i Toyaha. Zapraszam także do księgarni „Tarabuk” w Warszawie przy ul. Browarnej 6, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25. Oraz na stronę http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl Zachęcam także do odwiedzenia strony http://vod.gazetapolska.pl/ gdzie można obejrzeć rozmowę pomiędzy Grzegorzem Braunem i autorem tego bloga. Informuję również, że moje książki dostępne są na stronie http://www.multibook.pl Okazało się również, ku mojemu niejakiemu zaskoczeniu, że moje kawałki są dostępne w Inetrecie w formacie mp3. Nie wiem co o tym myśleć. Na wszelki wypadek zamieszczam linki: http://www.4shared.com/mp3/7OiDQcNv/Blog-Coryllus-O_historii_i_lit.html

http://www.4shared.com/mp3/U3I4pNgM/Blog-Coryllus-O_konserwatyzmie.html

http://chomikuj.pl/rych10/blogi+audio/Coryllus