Coryllus: „Tylko szczery kretyn tego nie dostrzega”


Coryllus_namiot2

Coryllus pod namiotem Solidarnych2010

Nie mam dziś za wiele czasu, pomyślałem więc, że powiem słów kilka o ostatniej, opublikowanej z rana wypowiedzi mecenasa Rogalskiego. Wypowiedź ta dotyczy winy za Katastrofę Smoleńską, którą to winę przypisuje mecenas Rogalski złemu wyszkoleniu polskich pilotów.

Zacząć muszę jednak od swojej stałej mantry, którą powtórzyłem na tym blogu ze sześć a może siedem razy. Uważam, że z chwilą kiedy okazało się iż żaden z zachodnich przywódców nie przyleci na pogrzeb prezydenta Kaczyńskiego do Krakowa, należało sprawę Smoleńska zamknąć dla publiczności. Tak po prostu. Śledztwo śledztwem, ale publiczność powinna siedzieć w domach i niczego nie manifestować, a najmniej już patriotyzmu. Zdaję sobie sprawę, że to było niemożliwe lub prawie niemożliwe, a jedynym człowiekiem, który mógł sprawę Smoleńska skierować na tory o których tu piszę, był i jest nadal Jarosław Kaczyński. On jednak pewnie nawet o tym nie pomyślał. Nie pomyślał, bo atmosfera wokół Katastrofy miała w sobie bardzo często stosowane w socjotechnice sprzęgło, które ustawiało emocje na odpowiednich poziomach od samego właściwie początku. Chodzi o to, że kiedy Polakom zasugeruje się, że czegoś nie wolno oni natychmiast to zrobią, a potem jeszcze zacierać będą ręce i uważać będą, że zrobili coś nadzwyczajnego. Mechanizm ten jest prosty, wręcz dziecinny i od dawna rozpoznany oraz stosowany przez naszych wrogów. I tylko szczery kretyn tego nie dostrzega. Identycznie było w przypadku Smoleńska. Władza zasugerowała, że czegoś nie wolno. I tyle wystarczyło. Zanim przejdę do dalszych rozważań, chciałbym jeszcze dodać tu myśl wcale niewesołą: kiedy naprawdę czegoś nie wolno wszyscy dobrze o tym wiedzą i siedzą grzecznie w domach.

Załóżmy teraz, że Jarosław Kaczyński, po uroczystościach pogrzebowych zabiera głos i zamiast tej słabej, nie nadającej się do niczego opowieści o dobrych Rosjanach puszcza w sieć komunikat następujący: proszę Państwa, musimy to przetrwać w ciszy i spokoju, bardzo proszę o skupienie i modlitwę w domach. Śledztwo zaś toczyć się będzie swoim torem, poza zasięgiem wzroku profanów.

Cóż by się wtedy stało? Otóż wszyscy dostaliby, jak to się ładnie na przedmieściach mówi, pierdolca. Gazownia i TVN musiałby stworzyć specjalne brygady Polaków patriotów, którzy uwiarygodniliby się przed ludem sikając na samochód Żakowskiego stojący przed redakcją, a następnie sami zajęli się organizacją miesięcznic i różnych obchodów. Nie na wesoło bynajmniej, ale na smutno, ze wszystkimi pogrzebowymi szykanami. Jarosław zaś Kaczyński co jakiś czas umieszczałby w sieci nagranie, na którym mówiłby ze smutkiem, że trzeba zachować spokój i modlić się cicho w domach, a także o tym, że niepotrzebnie ci ludzie latają po ulicy z kwiatkami i opowiadają coś o śmierci jego brata. I już. Wszyscy dokładnie widzielibyśmy kto jest kim i jakiej długości ogon się za nim wlecze. Teraz tego nie widzimy, bo od trzech lat mamy do wyboru, o ile się nie mylę, trzy ekipy organizujące uroczystości smoleńskie. I nie wiadomo doprawdy o co tym ludziom chodzi, bo dobre chęci nie są nigdy żadnym wyróżnikiem i wie to każdy kto wyrósł już z oglądania bajki o Kiwaczku i krokodylu Gieniu.

Zaraz się tu odezwie cały chór głosów wołających, że nie jestem prawdziwym Polakiem, albo że jestem cyniczny. Proszę bardzo, możecie sobie wołać do upadłego. Nic to nie zmieni, przeciwnie, odpowiem na to w sposób prosty: najbardziej cyniczni są ci, dla których Smoleńsk nie jest groźnym politycznym ostrzeżeniem, ale sposobem na stymulowanie emocji poprawiających im samoocenę.

Upieram się bowiem przy swojej wersji: gdyby po pogrzebie, kiedy już było wiadomo, że rewolucji nie będzie, ludzie pozostawili im ulicę, mogłoby się zdarzyć, że na czele demonstracji domagającej się wyjaśnienia przyczyn Katastrofy stanąłby sam Eryk Mistewicz. Za nim zaś maszerowaliby, zaambarasowani nieco Marek Niedźwiedzki i Tomasz Raczek, albo ktoś podobny, jeśli tych dwóch akurat nie miałoby czasu.

Musimy zrozumieć jedno: mamy do czynienia z ludźmi serio i ludzie ci walczą o życie. Stawka jest wysoka, a oni są fachowcami od wszystkiego, również od mediów i uważają się za mistrzów, co akurat prawdą nie jest. Tak więc kiedy mamy takie wydarzenie jak Smoleńsk, to punkt najważniejszy, czyli tajemnica katastrofy jest tak przez nich obstawiony, żeby każde jawne działanie z naszej strony zostało skompromitowane lub unieważnione. Można jednak działać w tajemnicy. Można, czy nie? Moim zdaniem można. Można nie ogłaszać wszystkiego zaraz na drugi dzień po odkryciu. Można czy nie? Można nie ustawiać się w pozycji ofiary, choć jest to trudne. Można czy nie? Przez te trzy lata dowiedzieliśmy się jednego, tego mianowicie, że ta sprawa jest przez nich traktowana poważnie. Jeśli zaś tak jest, a naszych nie było stać na rozwiązanie tej kwestii za pomocą kryterium ulicznego w pierwszych dniach po Tragedii, to nie ma o tym mowy dziś. A o czym jest mowa? Cały czas mówimy o wplątywaniu się w coraz to nowe pułapki i o fałszywych tropach. Dziś z rana opublikowano wypowiedź mecenasa Rogalskiego. Tego faceta, który zaczął mówić o sztucznej mgle i bombie helowej. I tenże Rogalski nagle zmienił zdanie. Powiedział, że winę za Katastrofę ponosi Polska, a szczególnie piloci.

Ktoś może powiedzieć, że Rogalskiego wystraszyli i dlatego tak gada. No, ale ciekawe dlaczego wystraszyli go teraz właśnie, a nie wcześniej? Moim zdaniem Rogalski to kolejny przykład na to, że Jarosław Kaczyński ma doradców, którzy w najlepszym razie nie wiedzą co czynią, a jeśli już dobierają sobie współpracowników to koniecznie podobnych do nich samych. Tak wyglądem, jak i konstrukcją psychiczną. I taki właśnie jest Rogalski. Ponieważ ja zawsze oceniam ludzi przede wszystkim po wyglądzie i rzadko się mylę, szczególnie zaś jeśli w swojej ocenie przeanalizuję również konteksty towarzyszące pojawieniu się tego czy owego pana na wizji, rzec mogę spokojnie, że Rogalski nie znalazłby u mnie pracy nigdy. Po prostu nigdy. Choćby był najlepszym prawnikiem na planecie Ziemia, co jak wiecie nie jest prawdą, bo być nią nie może. W PiS jest jednak inaczej i pan mecenas jest od kilku lat wizytówką partii i wszystkim kojarzy się ze Smoleńskiem. Dziś zaś w sposób modelowy wręcz zamknął swoją misję mówiąc, że za wszystko odpowiedzialni są piloci. I to jest coś fantastycznego, bo wystąpienie to potwierdza teorię Eryka Mistewicza, który co jakiś czas powtarza, że istnieje i liczy się tylko narracja. I w tym przypadku tak jest. Jeśli oni mają do dyspozycji media i różne chwyty a la Rogalski to liczy się tylko narracja. A nasze uporczywe próby zniszczenia jej prowadzą jedynie do wyczerpania sił i do szczerego zniechęcenia. Nie ma jednak takiej talii, w której byłyby same asy. I trzeba by się zastanowić po prostu nad tym, jak tę ich narrację lub zestaw narracji po prostu unieważnić, jak je zniwelować i uczynić śmiesznymi. Są chyba w tych zespołach roboczych, czy jak to się nazywa, w tych thing thankach, w tych strukturach jakieś mózgi, które potrafią coś więcej niż tylko łazić po ulicy, machać flagą i wołać: raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę. Są, do cholery, czy ich nie ma?

Teraz zaś chciałbym prosić wszystkich, którzy mogą i chcą, by kupowali książkę naszego zmarłego kolegi Tomasza Seawolfa Mierzwińskiego. Można ją nabyć pod tym adresem:

http://www.slowaimysli.pl/pozycja/alfabet-%20seawolfa/3

źródło:
http://naszeblogi.pl/38122-nawrocenie-mecenasa-rogalskiego

2 comments on “Coryllus: „Tylko szczery kretyn tego nie dostrzega”

  1. Bez powszechnego klimatu dążenia do prawdy, bez upublicznienia każdego kroku, bez masowego wsparcia emocjonalnego nie udałoby się dojść do badawczych rezultatów, do których, dzięki determinacji kilkuset osób, obecnie doszliśmy. Tylko ślepy inteligent tego nie dostrzega. Czasem źle radzą, ci którzy zasiadają z nami w radzie.

Możliwość komentowania jest wyłączona.